Austriacy

środa, 24 września 2014

Rozdział czternasty, a właściwie ostatni

Rozmawiamy sobie właśnie o wszystkim, chociaż temat wydarzeń poprzedniego dnia, zdolnie omijamy. Maciek nie zareagował na wiadomość o pocałunku moim i Gregora w taki sposób, jak myślałam, że zareaguje. Przyjął to na spokojnie, może to dlatego, bo tak samo jak ja, był w szoku po tym, co zrobiliśmy. Widziałam wprawdzie w jego oczach jakąś złość, może nawet i ból, ale nie pokazał niczego.

Więc teraz siedziałam u niego na kolanach i kreśliłam na ręce, którą mnie obejmował, różne, nieokreślone wzory. On zaś bawił się moimi włosami, a w jego ruchach czułam, że myślami jest daleko. Albo myślał o nas, albo koncentrował się przed swoim skokiem, albo myślał o jego jakże ważnej jemu rodzinie. Siedzieliśmy w domku Polaków, sami. Gdyby nie to, że chłopcy ubzdurali sobie, że będzie się coś działo, to siedziałabym tu z wszystkimi z teamu. Na dworze szalał wielki wiatr, więc każdy by się schronił tutaj. Ale nasi, jak to nasi, chcieli być bohaterami i poświęcili się, a my nie mieliśmy już sił, żeby tłumaczyć im, że nie muszą wcale nas zostawiać.

Serię treningową odwołano. Pomyślałam, że pierwszej serii też nie będzie, ale wiadomo jak to jest z tym szefem. Więc wszyscy czekali na serię, która prawdopodobnie się nie odbędzie. Tak w sumie to na miejscu kibiców, sama bym nie chciała wydać tylu pieniędzy w błoto, żeby tylko tu przyjechać, pomarznąć na wietrze i wrócić bez niczego. Tak więc, jury robiło kibicom nadzieje. W pomieszczeniu nie było żadnego telewizora ani ekranu, na którym można by było zobaczyć decyzję. Ale byłam pewna, że wszyscy tu wparują, jak tylko usłyszą cokolwiek, bo wiadome było, że stoją przy telebimie, ale też wiadome było, że chcieliby zobaczyć, co tu robimy.

I właśnie w tym momencie, gdy Maciek sięgnął do moich ust i pocałował mnie długo, a swoją rękę położył mi na plecach, wtedy właśnie wszedł Piotrek ze swoim znanym śmiechem na ustach. A tuż za nim aniołek, a dalej Kamil. Każdy miał coś do powiedzenia, więc w sumie nie usłyszeliśmy nic. Po chwili zamilkli i zgodnie spojrzeli na mnie. Zaczerwieniłam się cała, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że Maciek trzyma swoją dłoń, którą zdążył już przemieścić w okolicach moich piersi. On też to zobaczył, więc szybko to cofnął.

- Maciek! Co Ty jeszcze siedzisz? Zaraz zaczynamy! - odezwał się Dawid

No ci organizatorzy to chyba powariowali... Chcą, żeby Ci skoczkowie się tu pozabijali?

Maciek przeprosił mnie, wstałam, a on zaraz za mną. Złapał mnie za rękę i poprowadził do drzwi. Jeszcze tylko odwróciłam się i pomachałam do chłopaków, ale chyba żaden tego nie zobaczył, bo każdy powoli rozbierał się.

Wyszliśmy na dwór i usłyszeliśmy tylko jeszcze krzyki : 

- Pojebało Cię do reszty??!!

Maciek roześmiał się, a ja z nim, choć nawet nie wiem czemu to zrobiłam, jak nie wiedziałam co oni powiedzieli.

Pobiegliśmy szybko w stronę austriackiego domku, a wiatr dodawał nam skrzydeł. Stanęliśmy przed drzwiami, rozejrzałam się, nikogo nie było. Pożegnałam się z Maćkiem, życzyłam szczęścia i pocałowałam długo, namiętnie. Przypomniałam sobie, co się działo wczoraj i uśmiechnęłam się, a Maciek za mną, więc miałam pewność, że on też o tym w tym momencie sobie przypomniał. Polak cały rozpromieniony odwrócił się i poszedł spowrotem. Ja zaś weszłam za drzwi, gdzie również przebierali się moi rodacy. Razem z moim wejściem, do pomieszczenia wwiał wiatr. Każdy nagle się odwrócił w moją stronę, widziałam, że niektórzy chcieli coś powiedzieć, niewątpliwie coś chamskiego. Jednak większość zrezygnowała. Po chwili wrócili do swoich czynności. A przy tym mocno krytykowali organizatorów, że są jacyś walnięci (w ostrzejszym tego słowa znaczeniu), że jak im się coś stanie, to nie wypłacą się w odszkodowaniu.

Uśmiechnęłam się, ale wolałam nie patrzeć jak każdy po kolei się rozbiera, więc naciągnęłam czapkę niemalże na oczy, zacisnęłam mocniej szalik, zapięłam kurtkę pod samą brodę i wyszłam na dwór. W krótkofalówce odezwał się medyk, więc poszłam w miejsce, gdzie stał on. Nie chciałam być sama, tymbardziej, że w grupie cieplej.

Jakieś 30 minut później zaczęli pierwszą serię. Nikt jeszcze nie natrafił na dobre warunki, wiatr wiał praktycznie z każdej strony, ale o odwołaniu nie było mowy. Jak mi w tym momencie było zimno, to co mieli czuć te biedaczki, które w samej odzieży termicznej i cieniutkim kombinezonie latali. Jeszcze w powietrzu, a jest szansa, że wiatr poderwie tych chudzielców i wylądują gdzieś w Polsce.

Na samym początku nie było ani żadnych Polaków, ani Austriaków. Dlatego rozmawiałam z kolegą, a gdy usłyszałam, że skacze Dawid, umilkłam. Kibice polscy, którzy dotrą nawet tu, znacznie się ożywili. Ściskałam kciuki, jak tylko mogłam najmocniej, chociaż rękawiczki mocno mi to utrudniały. Blondyn skoczył daleko, a w locie tylko raz lekko się zachwiał. Już miałam nadzieję na dobre miejsce, ale wiatr. Okazało się, że miał dobry. Więc odjęli mu duuużo punktów, przez co nie zakwalifikował się nawet do serii drugiej.

Spuścił głowę i ze złością zdjął narty. Gdy przechodził obok mnie, pomachałam mu. Podszedł i cisnął narty na barierkę obok. Był nieźle wkurzony, ale gdy spojrzałam na niego, rozluźnił się nieco. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Mięsnie raptem odpuściły, a on się roześmiał. Położył rękę na mojej głowie, przez co czapka zsunęła się mi na oczy. Zaśmiałam się, poprawiłam a następnie pognałam go do domku, żeby się przebrał, bo się jeszcze przeziębi.

Po jakimś czasie na belce usiadł Thomas. W moich oczach pojawiły się łzy, bo zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo go kocham. Poitner pomachał mu chorągiewką, a on puścił się w dół. Skoczył dobrze, ale nie chciałam za bardzo wymyślać miejsce, które mu by pasowało, bo jak wiadomo, wiatr mógł wszystko zepsuć. Na szczęście zajął w tym momencie 1 miejsce. Pomachał do kamery i uśmiechnął się, a następnie przybiegł do mnie i pocałował mnie w czoło, policzek i schował w swoich ramionach. Czułam łzy, które były już w obrzeżach oczu. Rozmawialiśmy chwilę razem, a następnie pobiegł do domku skoczków.

Stanęłam obok medyka, a on objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się, a on przejechał ręką w górę i w dół po mojej ręce.

- Ty to masz szczęście do tych facetów.

Gdybym nie wiedziała, że ma żonę, to pomyślałabym od razu, że mi zazdrości, bo sam jest gejem. W zamian tego uśmiechnęłam się i czekałam na skok Maćka.

Wreszcie i on pojawił się na belce, Na ekranie pojawiła się jego twarz, a kibice rozwrzeszczeli się. Najgłośniej słyszałam pisk dziewczyn, ale zignorowałam to, bo był tylko mój i tylko mnie kocha. Po chwili Kruczek puścił go, a on zjechał w dół i odbił się. We właściwym momencie. Trzymałam kciuki, nawet zdjęłam rękawiczki, żeby było jeszcze lepiej. Chuchałam mu pod narty. Jednak w jednym momencie wiatr mocniej zawiał. Maciek ustabilizował lot, na co odetchnęłam mocno. Jednak chwilkę później znowu, a tym razem mu się nie udało. Wstrzymałam powietrze, zamknęłam w moment oczy. Kibice ucichli, rozległ się hałas oznaczający jedno, następnie krzyk kibiców i medyków, lekarzy.

Pobiegłam za nimi, w końcu ukończyłam medycynę. Miałam mroczki przed oczami, a chwilę później pojawiły się łzy. Już nie czułam wiatru. Szybko zbliżałam się do Kota, ale patrzyłam wszędzie, byle nie na niego. Jednak musiałam to zrobić. Zobaczyłam straszny widok. Kask leżał z 3 metry od niego, jedna narta złamana, a druga jeszcze cała, a on leżał strasznie nienaturalnie. Gdy tylko podbiegłam, lekarze pochylali się już nad nim. Usłyszałam głosy, nie wiedziałam do kogo one należały, ale nie czułam, że je słyszę, nie docierały do mnie jakby. Dopiero inny, stanowczy ;

- Nie oddycha, podłączcie defibrylator.

Wstałam gwałtownie, krzyknęłam głośno KOCHAM CIĘ MACIEK!!, odwróciłam się i poszłam tam, skąd przyszłam. Szybko przyspieszyłam, łzy leciały mi i już nie miałam ochoty ich ani ukrywać, ani ocierać. Po drodze wpadałam na każdego, nie przejmowałam się tym. Ktoś mnie złapał, przytulił mocno, a następnie coś mi mówił, długo, a może nie długo. W każdym razie, nie słyszałam nic, nie wiedziałam kto to. Pokiwałam tylko głową, żeby się odczepić. Wyrwałam się, a żeby mnie nie złapał, zaczęłam biec. Nie wiedziałam gdzie, nie wiedziałam w którą stronę. On umarł.

Szybko wybiegłam na ulicę, uważałam żeby nie wyjść na pas ruchu, gdzie jeździły już samochody. Spojrzałam nad siebie, zakręciło mi się w głowie, ale pobiegłam dalej. Rozejrzałam się, wyszukałam wzrokiem wysoki budynek i tam też się udałam. On już nie żyje.

O tej porze i w taki dzień nie było już tu nikogo. To był jakiś stary dom, przy samej ulicy. Wszystkie okna, drzwi były powybijane. Nie wiem jakim cudem ja się wdrapałam tam na samą górę, ale to właśnie zrobiłam. Nic mnie nie obchodziło. Podeszłam do samej krawędzi, było widać stąd skocznię i to, co się tam akurat dzieje. Na samym środku, tam gdzie wcześniej, nadal trwała akcja. To wszystko bez sensu, on i tak już nie powstanie i nie skoczy dalej.

- Maciek, przepraszam Cię, tak bardzo Cię przepraszam. Przepraszam, że Cię nie zatrzymałam, żebyś zrezygnował z dzisiejszego skakania, przepraszam, że Cię zdradziłam, przepraszam, że nie pokochałam Cię wcześniej. Czemu nie pożegnałam się dziś z Tobą dłużej? Czemu nie pocałowałam Cię mocniej? Czemu zrobiliśmy to tylko raz? Tyle życia było przed Tobą, przed nami. Chciałam razem z Tobą je przeżywać, mieć dzieci, wspólny dom, psa. Czemu nie zaprotestowałam dla Hofera, i nie kazałam mu przerwać skoków? Ty już nie żyjesz. Straciłeś oddech, pracę serca, na skoczni, Twoim najważniejszym i najukochańszym miejscu. Musisz wiedzieć, że Cię bardzo kocham i nie wyobrażam sobie teraz ułożenia życia bez Ciebie. Kocham Cię, dlatego dziś kończę prawie w taki sposób, jak Ty skończyłeś. Powiedzmy, że razem skoczyliśmy z wysokości. KOCHAM CIĘ!!!

I skoczyłam.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tej historii koniec. Niedługo zacznę nową, może wyślę w poście jakiegoś linka.
Płakałam jak to pisałam, ale to pewnie dlatego, bo ja się najmocniej zżyłam z tym opowiadaniem.
Jestem też zawiedziona, bo całkiem inaczej go sobie wyobrażałam, miał być bardziej tragiczny.
Wg mnie, Was to nie ruszy, mnie ruszyło, ale Was nie. 
Kocham Was, proszę o opinie. 
Pod tamtym rozdziałem nie było żadnych komentarzy, statystyki też były do dupy. Już dawno myślałam, że napisać ostatni rozdział, ale po trzynastym byłam już pewna. Pechowa trzynastka.
Kocham, kocham, kocham. Do zobaczenia w innym świecie, mam nadzieję :*