---------------------------------------------------------------------------
Z ulgą wyszłam z sali po rozmowie z Alexem. Byłam strasznie zmęczona, jednak to uczucie połączone było z gorszym, niewiedzą. Z moich obserwacji wyszło, że kadra mnie chyba polubiła, ale gdy wyszłam zobaczyłam, że na korytarzu czekałam nie tylko ja. Przed rozmową byłam za bardzo skupiona na tym, co powiedzieć, żeby zauważyć że nie jestem sama. Wyczułam, że wiele innych dziewczyn mi się przygląda. W mojej głowie pojawiło się od niechcenia : jesteś za słaba na tą rolę, popatrz na te wszystkie dziewczyny, mają wszystko. Od pewności siebie do odwagi. Ty jesteś gorsza. Ale szybko odsunęłam od siebie tę myśl, poszło mi w miarę dobrze, dałam z siebie wszystko. Zgodnie z obietnicą, po wyjściu, zadzwoniłam do Thomasa. Po krótkiej rozmowie umówiliśmy się na kawę. W trakcie drogi do kawiarni, nadal byłam bardzo zdenerwowana. Przez to, zarobiłam sobie kolejny mandat, za niezapięcie pasów. No super. Po prostu tylko tego mi brakowało... - pomyślałam. Po 20 minutach byłam pod moją i Morgiego ulubioną kawiarnią. Na widok mojego kochanego braciszka od razu się rozluźniłam. Od dzieciństwa mieliśmy ze sobą doskonałe relacje. Nawet nasi rodzice dziwili się, że chłopak z dziewczyną mogą być w takich relacjach. Bywały momenty, że namawiali nas nawet do ślubu.
- Hej kochana! Jak rozmowa z naszym Alexem? - spytał niebieskooki blondyn, całując mnie w policzek
- Witaj! Nie wiem sama, mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, a ja w następnym zimowym sezonie, będę z Wami w kadrze - odpowiedziałam ze spokojem, co było u mnie dosyć nietypowy, gdyż znana byłam z niezwykłego entuzjazmu, którym zarażałam nawet największego pochmurniaka
- To świetnie! Więc co jest, Nicole, co Ty taka smutna? - od razu wyczuł to Thomas
- Niepokoją mnie moje rywalki. Na pierwszy rzut oka widać, że są pewne siebie, że są świetnym fizjoterapeutkami. A ja, taka cicha, nieśmiała myszka...
- Słońce, wszystko będzie dobrze! Nie martw się! Uwierz mi, jesteś najlepsza! - pocieszał mnie Morgi
- No nie wiem, dowiemy się w swoim czasie.
Jeszcze długo rozmawiałam z bratem. Jak zawsze mogliśmy sobie powiedzieć o wszystkim. Opowiedziałam mu o mandacie, rozmowie z trenerem Austrijaków i wielu innych sytuacjach. Zasziedzieliśmy się tak długo, że nawet nie spostrzegłam, że na dworze już się ściemniło.
- Tak się zagadaliśmy, że nawet nie widzieliśmy kiedy się ściemniło. - powiedziałam i spojrzałam na telefon. - Już dwudziesta. I z tego całego zamieszania nie włączyłam dźwięku w telefonie. Zobacz, jakich kochanych mam rodziców. Muszę się już zbierać, bo 15 nieodebranych połączeń od mamy nie wróży nic dobrego.
- Racja, ja też już będę się zbierał. Pozdrów mamę odemnie.
- Oczywiście, trzymaj się
- Zadzwoń, jak będziesz coś wiedziała - Thomas przytulił mnie na pożegnanie i poszłam do samochodu.
W domu, po rozmowie z rodzicami, poszłam do swojego pokoju. Wzięłam relaksującą kapiel i próbowałam zasnąć. Jednak po kilku minutach obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Był to nieznany numer, więc z pewnymi przeczuciami szybko odebrałam.
- Dobry wieczór, przepraszam że przeszkadzam, ale to pilne. Razem z całą moją ekipą, wybraliśmy panią na naszą fizjoterapeutkę. Zadzwoniłbym rano, gdyby nie to, że potrzebuję pilnego spotkania z panią, najlepiej jutro rano. Co pani na to? - usłyszałam głos w słuchawce
- No jasne, dziękuję bardzo. Jutro rano, oczywiście, tylko gdzie?
- To może w "Czterolistnej koniczynie"? O 11?
- Jasne, będę czekać. - ucieszyłam się, bo była to kawiarnia, do której chodzę zawsze z Thomim. Zawsze przynosi mi szczęście
- Świetnie. To jeszcze raz przepraszam, do zobaczenia jutro. Dobranoc pani Nicole.
- Dobranoc - i szybko się rozłączyłam, gdyż nie mogłam opanować tego szczęścia
Roześmiałam się głośno i zaczęłam skakać po łóżku jak małe dziecko :) Napisałam sms do Morgiego : Udało się, do zobaczenia na treningach :) Byłam tak zmęczona tym całym dniem, że od razu po napisaniu, zasnęłam. Nie doczekałam się nawet wiadomości od brata : Widzisz? Mówiłem, jesteś boska. Trzymaj się.
Jutro czekał mnie mój wielki dzień.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam :/ A za godzinkę loty :) Mam nadzieję że się odbędą :*
No i loty się dziś nie odbędą, ale mam nadzieję, że jutro nic im nie pokrzyżuje planów!
OdpowiedzUsuńAle ja nie o tym przecież.
Jak na Twoje pierwsze opowiadanie i w ogóle pierwszy rozdział muszę przyznać, że jest świetnie napisane, prawie żadnych błędów, idealnie. Chociaż mogłoby być trochę dłużej, ale mam nadzieję, że w przyszłości nad tym popracujesz :-)
Ach, a wiec kadra Austrii, tak? Możesz być pewna, że będę tutaj często wpadała. Fajnie, że Nicole jednak dostała tę pracę fizjoterapeutki, będzie mogła być bliżej brata, którym to jest niejaki Thomas Morgenstern!<3 Nic, tylko jej pozazdrościć.
Zaciekawiłaś mnie bardzo tym rozdziałem i z niecierpliwością czekam na kolejne części :*
PS. A ja zapraszam Cię do mnie, na opowiadanie także o skoczkach austriackich (mam nadzieję, że zostawisz jakiś ślad po sobie w postaci chociażby króciutkiego komentarza) :
http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/
Niestety, a tyle czekałam na te loty :( Ale i Kamil i Maciej dobrze wypadli :)
UsuńOjej, miło czytać takie słowa, kolejny rozdział będzie dłuższy, wiadomka, dziękuję za porady.
Jasne, że odwiedzę i zostawię po sobie ślad <3
Bardzo ciekawie sie zapowiada . O Autriakach -super. Zyskujesz nową czytelniczke. Czekam na kolejne rozdziały ;3
OdpowiedzUsuńMiło mi :) Dziękuję, też obserwuję i Twojego bloggera i aska :) Może mnie kojarzysz, dużo pisałam z Tobą na asku o Megi i Maćku Kocie :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń