Obudziłam się, gdy słońce było już wysoko na niebie. Przeciągnęłam się szeroko i ziewnęłam.
Kolejny dzień samotnie w domu. Tylko ja i moje myśli. Minęło już trochę czasu od konfliktu z Polakiem, a on nawet się nie odezwał. Dlatego i ja lekko się odizolowałam od wszystkich. Skłamałam trenerowi, że zachorowałam i teraz nie ruszałam się z domu od trzech dni.
Powoli mnie to nudziło, ale nic więcej nie miałam ochoty robić. Nie chciałam wyjść na dwór, wydawało mi się, że wszyscy wiedzą, co się stało. Że każdy wie, jakie mam problemy.
Jak zwykle ciągle obwiniałam siebie o to wszystko. Jak zwykle myślałam, że to moja wina. Że to ja powinnam się ogarnąć, wybrać jednego z nich i tylko z nim gadać, spędzać czas. Tylko jego kochać. I ciągle miałam przeczucie, że to ja powinnam się do Maćka odezwać. Zresztą, tak jest za każdym razem. Jestem za słaba, żeby przyznać się, że to nie jest moja wina, że ktoś, a nie ja, popełnił błąd. A spowodowane jest to tym, że za dużo o tym myślę, szukam ukrytych zdarzeń i znaczeń.
Usłyszałam dźwięk dzwonka telefonu, po raz kolejny był to Thomas. Kochałam go, nie chciałam go odrzucać. Ale wyraźnie nie miałam ochoty teraz z nikim o tym rozmawiać.
Wstałam i podeszłam do lustra. Zaniedbałam się. Pod oczami miałam worki, zero makijażu, schudłam, bo nic nie jadłam. Przerosło mnie to wszystko, ale not so dramatic. Zamiast jedzenia, brałam kąpiel lub prysznic. Zawsze mnie to odstresowywało. Lubiłam zmywać z siebie problemy, brud moralny, złe myśli. Także i teraz, poszłam do łazienki i wskoczyłam do wanny pełnej ciepłej wody.
Piana i zapach płynu całkowicie mi pomogły. Czułam, jak wszystko odpływa.
Byłam śpiąca, więc niemalże zasnęłam. Nie, zasnęłabym, gdyby nie zdzwoniący telefon. Westchnęłam i wyszłam z wanny. Na rękach pojawiła się gęsia skórka, więc okryłam się ręcznikiem.
Na ekranie pojawił się napis : Maciek.
Zrobiło mi się jeszcze bardziej zimno, milion myśli uderzyło do głowy.
Niepewnie przesunęłam palcem i odebrałam połączenie.
Usłyszałam.. A właściwie nie usłyszałam nic. Cisza. Po chwili jednak, dało się słyszeć jak ciężko oddycha. Też się bał. Tak samo jak ja.
Wreszcie, gdy się już zniecierpliwiłam, odezwał się niepewnie i lekko drżał mu głos :
- Cześć Nico.
Chciałam, żeby mi głos w ogóle nie drżał. Ale zamiast tego wyszedł ze mnie dźwięk jakby od małej owieczki :
- Maciek.
Znowu cisza. Liczyłam sekundy i słuchałam jak mocno bije mi serce.
- Może mnie nienawidzisz za to, co powiedziałem na konkursie, ale daj mi się wytłumaczyć.
Nie odpowiedziałam, ale najwyraźniej, cisza była jego potwierdzeniem.
- Bo jaa... Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nadal myślę, że to co robisz, nie jest okej i fair. Ale mocno przesadziłem. Gdybyś chciała się spotkać... - Chciałam.
- Nie chce tego wyjaśniać przez telefon. - powiedziałam stanowczo
- Przylecę do Ciebie choćby i dziś wieczorem, tylko się zgódź. - usłyszałam w jego głosie... podekscytowanie?
- Niech będzie. Napiszesz mi jeszcze, o której. - byłam w tym momencie obojętna, byle tylko znalazł lot jeszcze na dziś.
- Dziękuję Nicole.
Nie odpowiedziałam, tylko się rozłączyłam i odłożyłam telefon.
Skoro mamy się dziś spotkać... - pomyślałam i weszłam z powrotem do wanny. Szybko umyłam głowę i zeszłam na dół, do rodziców. Pierwszy raz od trzech dni.
Schodząc, miałam cichą nadzieję, że nie będzie ich w domu, albo chociaż w kuchni. Niestety byli. Słyszałam, że o czymś rozmawiają, pewnie o mnie... Gdy tylko usłyszeli moje kroki, zamilkli.
Popatrzyłam na nich, byli zmieszani. Udawali, że to, o czym rozmawiali, wcale nie było o mnie. Mama spojrzała na mnie, w jej oczach był ból. I wtedy uświadomiłam sobie, że zamykając się w pokoju, myśląc tylko o tym dzień w dzień, raniłam bardziej ją, niż siebie. Kocha mnie i pokazywała to na każdym kroku. Ale ja odrzuciłam ich od siebie, tak samo i Thomasa. Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić.
Rodzice nie odezwali się do mnie ani słowem. Z jednej strony pasowało mi to, ale czułam się z tym źle. Bałam się spojrzeć na tatę. Zawsze denerwował się, gdy nie odzywałam się do nich lub źle się zachowywałam. Teraz też miał prawo, żeby być wkurzonym. Mocno wkurzonym.
Wsypałam do miski płatków i wzięłam mleko. Usiadłam między rodzicami, ale nie miałam odwagi, żeby podnieść głowę i spojrzeć na nich.
W kuchni panowała cisza, słychać było tylko, jak spożywam śniadanie. Czułam jak rodzice wpatrują się we mnie. Pojawiły mi się łzy w oczach. Wiedziałam, że bardzo ich zraniłam, kochali mnie nad życie.
Wreszcie mama nie wytrzymała i złapała mnie za rękę. Ośmieliłam się spojrzeć na nią. Uśmiechnęła się, w jej gestach widać było bezgraniczną miłość. Ścisnęła mi mocniej rękę, a ja uśmiechnęłam się. Nie wymuszałam tego, uśmiech sam pojawił się na twarzy.
Spojrzałam na tatę. W jego oczach widziałam złość. Jak zwykle. Ale również złapał mnie za rękę, a jego wzrok złagodniał.
Siedzieliśmy tak, nic nie mówiąc. Wreszcie mama spojrzała na zegarek i zerwała się od stołu. Zaczęła ogarniać się do pracy, a tata też wstał. Dziś miał wolny dzień, ale czuł się za bardzo onieśmielony, żeby siedzieć tylko ze mną i trzymać się za ręce. Wstał od stołu i włączył telewizor.
Popatrzyłam na niego smutno, zawsze nie lubił przebywać w towarzystwie. Na każdej imprezie rodzinnej wymykał się wcześniej, udając ból głowy albo inne dolegliwości. Nigdy nie wiedziałam, o czym możemy porozmawiać i sam nie zaczynał rozmów. Wolał samotne oglądanie meczu, czy filmu od rozmowy z nami, wspólnego spędzania czasu.
Jednak mimo to, kocham go. Wychował mnie razem z mamą. Pokazał, co trzeba robić, żeby być dobrym człowiekiem. I mimo tego, ile błędów popełniam, mam nadzieję, że jest ze mnie dumny.
Weszłam na górę, jeszcze tylko ostatni raz na nich spojrzałam. Wyglądali, jakby nic się nie wydarzyło, jakby już zapomnieli o tym, co im zrobiłam.
Usiadłam na łóżku i przeczytałam sms od Thomasa.
Co się dzieje kochana? Martwię się. Nie odzywasz się już tak długo, nie odbierasz. Proszę Cię, powiedz mi co Ci jest. Wzięłaś urlop w pracy, bo jesteś chora. Mam nadzieję, że nic poważnego. Na prawdę Cię proszę, odezwij się do mnie, Nico. :*
Poczułam narastającą gulę w gardle, ręce zaczęły mi się lekko trząść. Martwił się o mnie, nawet bardzo. Kocha mnie i pokazuje to ciągle, a ja go odrzucam. Jest Bogu ducha winny, a ja powoduję, że się martwi, denerwuje.
Wybrałam jego numer i usłyszałam sygnał połączenia.
Spojrzałam w lustro, musiałam coś ze sobą zrobić. Umówiłam się z Thomasem za niecałe dwie godziny.
Umyłam twarz i nałożyłam krem. Dodatkowo zrobiłam maseczkę i położyłam ogórki, żeby pozbyć się worków pod oczami.
Wreszcie byłam gotowa i mogłam wyjść. Jeszcze tylko weszłam do salonu. Tata jak zwykle siedział prze telewizorem, samotnie. Mama była w pracy, więc podeszłam do taty i powiedziałam, że idę się przejść z Thomim.
- Oczywiście, idź Nico. Przyda Ci się trochę powietrza, po trzech dniach spędzonych w domu.
Uśmiechnęłam się i wyszłam na dwór. Już niemal zapomniałam, że jest aż tak zimno.
Przed bramką czekał Thomas. Jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha.
Podeszłam nieśmiało, zła na siebie, że go tak ignorowałam. Myślałam, że będzie zły, bo podczas rozmowy przez telefon, wydawał się być taki. Jednak myliłam się, bo podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. Znowu poczułam, że mogę mu ufać, że jest moim najlepszym bratem i przyjacielem.
Nie chciałam go puścić, wydawało mi się, że staliśmy tak przez wieczność.
Wreszcie ruszyliśmy przed siebie, przez chwilę nic nie mówiliśmy. Ale nie stresowało nas to. Nie chciałam rozmawiać na razie o tym, co się ze mną działo.
Po jakimś czasie, w parku, Thomas odezwał się pierwszy.
- Nicole, wiem, że nie chcesz ze mną na razie rozmawiać o tym, co się stało. - O jaa, czyta mi w myślach, kochany. Rozumiemy się bez słów. - Ale, jeśli będziesz chciała już to ze mną przegadać, to wal śmiało. Wiesz przecież, że na pewno Ci doradzę.
Uśmiechnęłam się ciepło i złapałam go za ramię. Pokiwałam głową w odpowiedzi, a później rozmawialiśmy już bez żadnych przeszkód.
Siedząc na ławce w parku i pijąc gorącą kawę, zobaczyliśmy Gregora. On też nas zobaczył, pomachał i skierował się w naszą stronę.
Po chwili dosiadł się do nas, uśmiechnął się do mnie po gregorowemu i chciał mnie schować w ramionach. Odsunęłam się jednak i pokręciłam głową.
- Przepraszam, zarażam. - wykręciłam się i uśmiechnęłam lekko
Przytaknął i wdał się w krótką rozmowę z Thomasem.
Spojrzałam na telefon, nie było jeszcze żadnego sms-a. 3 godziny temu rozmawiałam z Maćkiem, jakby miał lot od razu po naszej rozmowie, już by był w Austrii..
Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl, że być może się z nim niedługo zobaczę. Ale także ogarnęła mnie lekka panika. Bałam się rozmowy z nim. Nie chciałam się z nim kłócić. Nie raz mnie wkurzał, mimo to, coś mnie do niego ciągnęło. Było w nim coś intrygującego. Coś, co chciałam lepiej poznać.
Wreszcie Gregor odezwał się do mnie :
- A Ty gdzie się tak urządziłaś? Huh?
- Na konkursie było zimno, ale to tylko przeziębienie. Ale spokojnie, w Lillehammer będę. Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. - uśmiechnęłam się
Tak łatwo mi się skłamało, a Gregor nawet się nie ogarnął z tym. Nie chciałam mówić dla Gregora, że skłamałam. Wtedy zaczęło by się przesłuchanie : czemu, przez kogo itp. O niczym nie wiedział Thomas, więc Gregor nie powinien tym bardziej.
Przegadaliśmy na ławce może godzinę, w końcu Schlieri zerwał się z ławki. Miał przerażoną minę, jakby ducha zobaczył.
- O jaa! Zapomniałem! Przecież ja szedłem na spotkanie! Spóźnię się! Co o mnie pomyśli?! - szybko zbierał swoje rzeczy z ławki
- Ale z kim miałeś się spotkać? - zapytałam
Nie odpowiedział nic, tylko nadal dramatyzował, że się spóźnił. Klepnęłam go lekko w ramię i wtedy odwrócił się w moją stronę i spojrzał pytająco w oczy.
- Pytałam, gdzie się tak śpieszyłeś? - powtórzyłam
- Mam spotkanie. Z fotografem. Miałem mieć niedługo sesję. Ale przecież Marco nawet do mnie nie zadzwonił. - wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na ekran - Jasne, telefon mi się rozładował. Ehh. - westchnął - I już po sesji. - spojrzał w dół
Ledwo powstrzymałam się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Gregor na sesji foto? Haha. Nie uwierzę, póki nie zobaczę.
Spojrzałam na Thomasa, chyba pomyślał to samo, bo uśmiechał się pod nosem i wyraźnie powstrzymywał się od śmiechu.
My tu się próbowaliśmy nie śmiać, a biedny Gregor na prawdę się martwił tym, że się spóźnił na sesję zdjęciową.
W końcu postanowiliśmy, że odprowadzimy Gregora do kawiarni, gdzie miał się spotkać z fotografem. Zadzwonił z mojego telefonu do niego i wyjaśnił całą sytuację. Już miał zablokować telefon gdy spojrzał na ekran.
- Śliczna tapeta. - powiedział oschle
Zaczerwieniłam się bardzo i zabrałam telefon od skoczka. Nie odpowiedziałam mu nic, co byłoby na tyle sensowne, żeby odgryźć się dla Gregora.
Idąc w stronę, gdzie mieliśmy się spotkać z Marco'iem, nie odezwałam się ani słowem. Mogłam już zmienić to zdjęcie. Mogłam usunąć. Zmieniłam się już i to, że mam Maćka na tapecie jest żałosne. Na poziomie podstawówki. Może i jest przystojny, ale nie znaczy, że mam mieć go na ekranie. Jedna wpadka mogła wystarczyć. Nie dość, że Maciek zobaczył siebie na ekranie mojego telefonu, to jeszcze Gregor...
Wracając razem z Thomasem do domu, czekałam na sms od Maćka. Rozmawialiśmy właśnie o sesji Gregora i nie mogliśmy przestać się śmiać z jego pomysłu. Nie wyobrażaliśmy sobie jego na okładkach magazynu lub w gazecie dla nastolatek.
Będąc już w domu, przyszedł do mnie sms. Wiadomo od kogo.
Jestem już prawie na miejscu. Za 20 minut lądowanie. Jakbyś mogła podjechać na lotnisko, byłbym wdzięczny. Nawet bardzo, bo nie znam tego miasta.
Uśmiechnęłam się szeroko i sprawdziłam, czy w domu są rodzice. Salon był pusty, kuchnia też. Krzyknęłam imię taty, bo mama to na 100% jeszcze była w pracy. Odpowiedziała mi cisza.
Weszłam do kuchni. Zobaczyłam na lodówce kartkę : Pojechałem do moich rodziców. Myślę, że dziś u nich przenocuję. Przepraszam. Tata.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i podskoczyłam z radości. Szybko ogarnęłam cały dom i sprawdziłam zawartość lodówki i baryka z alkoholem.
Przebrałam się w małą czarną i zrobiłam mocniejszy makijaż. Zadzwoniłam po taxi i już jechałam na lotnisko.
Miałam czas, żeby wszystko przemyśleć i właśnie wtedy ogarnął mnie lęk. Co jeśli on nie przyjechał, żeby się pogodzić, tylko chciał wyjaśnić wszystko i zakończyć znajomość? Jak się zachowamy, jak się spotkamy? Czy będzie chciał pójść do mnie do domu?
Z zamyślenia obudził mnie widok lotniska. Szybko zapłaciłam taksówkarzowi i wyszłam z samochodu. Dowiedziałam się, gdzie którędy będą szli pasażerowie z Polski i pobiegłam tam. Byłam lekko spóźniona, a nie chciałam się spóźnić jeszcze bardziej, dlatego szybko szłam, można nawet powiedzieć, że biegłam.
Nie mogłam go znaleźć, dlatego napisałam sms. Gdzie jesteś? Przy jakimś obiekcie? Bo nie mogę Cię znaleźć. Wysłałam i właśnie wtedy zobaczyłam go na krzesełku. Był trochę zniecierpliwiony, ale spojrzał na telefon. Uśmiechnął się szeroko pod nosem i spojrzał przed siebie. Wtedy zobaczył mnie i pomachał.
Podeszłam do niego, a on przytulił mnie lekko. Delikatnie spojrzał na mnie od dołu, do góry, a na jego twarzy pojawiło się jakby zadowolenie. Następnie zabrał z sąsiedniego krzesełka bukiet róż. Czerwonych, moich ulubionych. Wręczył mi go, był przy tym bardzo poważny.
- Porozmawiamy o wszystkim w bardziej cichym miejscu. Ale ten bukiet chcę Ci dać już teraz. - powiedział i ponownie mnie przytulił.
- Możemy iść do mnie, jestem sama dziś. Ale ostrzegam, nie mam nic zrobionego do jedzenia. - uśmiechnęłam się szeroko
Maciek nie odpowiedział nic, tylko złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. Wkrótce dorównałam mu tempa i poszliśmy spacerem do domu. Przynajmniej taki był plan.
Szliśmy przez starówkę, trochę mu opowiadałam o mieście. Przez cały czas słuchał mnie uważnie, patrzył na wszystko, o czym opowiadam, zadawał pytania. Albo bardzo to go ciekawiło, albo był zainteresowny tym tylko ze względu na moją osobę.
Wreszcie usiedliśmy na ławce, blisko siebie, trochę za blisko. Kątem oka widziałam jak jego klatka porusza się podczas oddychania. Powoli robiło mi się zimno, dlatego postanowiliśmy, że pójdziemy na kolację do restauracji.
Ruszyliśmy szybko, żeby nie przeziębić się. Szliśmy obok siebie, rozmawialiśmy o wszystkim, tylko nie o naszej kłótni.
Nagle Maciek ucichł, nie mówił nic. Widziałam, że bił się z czymś w myślach. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego, a on tylko pokręcił głową. Po chwili, złapał mnie za dłoń. Dopasował ręce, a ja czułam jak ciepło rozpływa się po całym ciele.
Spojrzałam zdziwiona, ale szczęśliwa, najpierw na rękę, później na Maćka. W jego oczach była ulga, ulga, że nie sprzeciwiłam się mu, że chciałam tego samego. Bo przecież chciałam i to bardzo.
Jednego nie chciałam, tego co właśnie nastąpiło. Przed nami pojawił się Gregor. Jego mina powoli rzedła. Już nie był zadowolony z efektów sesji, teraz właśnie zobaczył mnie ze swoim wrogiem.
Zacisnął pięści, właśnie wtedy zaczęłam się modlić, żeby nie przyszło im do głowy się bić w środku miasta
Paparazzi zleciało by się w sekundę. I na dodatek, nie chcę, żeby się bili o mnie.
Maciek puścił moją dłoń, ale po jego minie widziałam, że tak samo jak ja nie chce żadnych sensacji. Nie miał w planach niczego robić dla Gregora.
I właśnie w tym momencie Gregor zbliżył się do mnie, położył ręce po bokach mojej twarzy. Zbliżył się jeszcze bardziej i w tym samym czasie pocałował mnie. Na oczach Maćka. Jak najszybciej się od niego oderwałam, przyłożyłam ręce do jego klatki piersiowej i odepchnęłam.
Podeszłam do Maćka, złapałam za ramię i pociągnęłam za sobą. Nic nie mogło zepsuć nam tego dnia, a na pewno nie Gregor. Nie wtedy, kiedy już się rozkręcaliśmy razem z Maćkiem.
Odwróciłam się, Gregor nadal stał w tym samym miejscu. W jego oczach widniała złość, nawet wściekłość. Miałam już ponownie przekręcić głowę, gdy krzyknął :
- Nie będzie tak łatwo! Ja się nie poddam! Jeszcze zobaczycie, dopnę swego!
Zignorowałam to, ale Maciek się odwrócił. Puścił moją rękę, ale zdążyłam go zatrzymać, żeby nie zrobił niczego głupiego. Pod moją dłonią, położoną na ramieniu, czułam, jak jego mięśnie się rozluźniają. Opanowywał się dzięki mnie.
Ruszyliśmy przed siebie, nie komentując tego wydarzenia. Właściwie, nie mówiliśmy nic. Zaczęłam myśleć, że Polak jest zły, ale właśnie doszliśmy do restauracji.
Puścił moją rękę, otworzył drzwi i przepuścił mnie. Usiedliśmy przy wolnym stoliku, a kelner przyniósł menu.
Zamówiliśmy jedzenie, a teraz piliśmy wino. Skoczek złapał mnie za rękę i ścisnął. Wreszcie zaczął rozmowę, dla której wyjaśnienia, przyjechał.
- Posłuchaj. przed naszą kłótnią, ja rozmawiałem z Gregorem. - zaskoczył mnie - On mi powiedział, że Ty jego całowałaś.
- Co?! Nie! To nie prawda! - wybuchłam, a Maciek przyłożył palec do moich ust, w ten sposób mnie uciszając
- Uwierzyłem mu. Mówiąc to, wyglądał jakby to była prawda. I dlatego na Ciebie tak naskoczyłem.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem. Opowiadał dalej.
- Gdybyś wiedziała, co ja przeżywałem w domu, gdy wróciliśmy z konkursu. Miałem sobie za złe, a nawet siebie znienawidziłem, że tak Ciebie potraktowałem. Zamknąłem się w pokoju, nie odzywałem się do nikogo. - Mhm, mamy ze sobą coś wspólnego. - pomyślałam - Nadal nie wierzę, jak ja mogłem Cię tak nazwać, to nawet nie jest w moim stylu. Nie będę się usprawiedliwiał, że to przez odwołaną drugą serię konkursu, bo to nie jest prawda. Tak na prawdę, pokłóciliśmy się przez Gregora i przez moją łatwowierność i wybuchowość. Dziś zobaczyłem, że skłamał. W tamtym momencie to on natargnął na Ciebie, wymusił pocałunek z Tobą. Myślę, że wtedy było tak samo. Ufam bardziej Ci, niż jemu. Dzień w dzień biłem się z myślami. Chciałem do Ciebie zadzwonić w każdej godzinie. Ale stchórzyłem za każdym razem, gdy już brałem telefon w rękę. Bałem się Twojej reakcji na to, że dzwonię. Bałem się, że mi nigdy nie wybaczysz. A bardzo mi na tym zależy, nie chcę stracić tak wspaniałej kobiety. Zależy mi na Tobie i chcę, żebyś wiedziała to. Wiem, że prawdopodobnie nie zapomnisz mi tego, że nazwałem Cię suką, ale postaraj się na to nie zwracać uwagi. Chciałbym, żebyś razem ze mną tworzyła nowe, lepsze wspomnienia, które zakryją te złe. Żebym mógł opowiadać wnukom o kobiecie, którą kiedyś poznałem. Jaka była dobroduszna, jaka była prześliczna, jakie miałem szczęście, że ją poznałem. W głębi duszy, chciałbym również, żeby to były nasze wspólne wnuki, a ja opowiadałbym im o ich babci, którą kochałbym nad życie. Przepraszam za to, jak mocno Cię zraniłem. Chciałbym, żebyśmy o tym zapomnieli i tworzyli razem nową historię. Codziennie dziękuję losowi, że się poznaliśmy i że jesteś związana ze skokami, co spowodowało naszą rozwijającą się znajomość.
W oczach miałam łzy, ciężko mi było zachować spokój. Ledwo nie płakałam. Maciek miał bardzo poważną minę. Ja słuchałam jego jak zaklęta. Każde jego słowo wnikało do mojego mózgu. Myślę, że mogłabym powtórzyć wszystko, co powiedział.
Nie mogłam nic powiedzieć przez dość długi czas. Nie byłam w stanie. Ciagle miałam oczy pełne łez. Wzruszył mnie tym, co powiedział. W jego słowach widziałam, że mówił to od serca, że nie przygotowywał tej rozmowy w samolocie. Mówił, co pomyślał, mówił prawdę. Byłam w wielkim szoku. Nie chciałam nic mówić, także dlatego, bo wiedziałam, że wtedy rozkleiłabym się na długo.
Wreszcie, gdy Maciek popatrzył na mnie wyczekująco, postanowiłam się odzewać. Złapałam jego rękę i przyłożyłam je do jego policzka. Polak uśmiechnął się i pocałował wierzch mojej dłoni.
- Kocham to, co mi powiedziałeś. Też chciałabym o tym zapomnieć i tworzyć nowe, dobre wspomnienia. Dziękuję, że tu przyleciałeś. Że się poświęciłeś. Warto było odebrać dziś telefon, żeby móc usłyszeć te wszystkie słowa.
Uśmiechnęłam się, następnie go przeprosiłam i wyszłam do toalety. Musiałam się otrząsnąć po jego "przemowie". Spojrzałam na siebie w lustrze. Stałam ze łzami w oczach, uśmiechnięta od ucha do ucha. Pogratulowałam sobie w duchu, że spotkałam tak wyjątkowego mężczyznę. Wciąż ciężko mi było zebrać szczękę z podłogi.
Powróciłam do Maćka, a na stole było nasze zamówione jedzenie. Ciężko mi było jeść, mając stado motylków w brzuchu. Nie chciałam jednak zrobić mu przykrości, więc jadłam powoli.
- Nie smakuje Ci? - zapytał, przerywając spożywanie
- Jestem za bardzo szczęśliwa, żeby jeść. - uśmiechnęłam się
- Zaraz coś na to zaradzimy. - wyszczerzył idealnie białe zęby i podsunął swoje krzesło bliżej mnie
Chwilę później wziął mój widelec i nóż i odkroił kawałek steka. Po chwili przystawił mi to do buzi, a ja posłusznie przegryzłam. Zrobił to po raz kolejny i kolejny, aż "zjedliśmy" go całego. Uśmiechnął się szeroko i sam dokończył swój, zimny już, posiłek.
Maciek postawił mi się, że on sam zapłaci za obiad. Nie chciał się przekupić, więc mu pozwoliłam. Po chwili wyszliśmy z restauracji i skierowaliśmy się do mojego domu. Właśnie wtedy pomyślałam, że czas na kupno własnego mieszkania. Przydałaby mi się prywatność, przecież już sama zarabiam.
Szliśmy znowu za ręce, ukradkiem rozglądałam się, czy nigdzie nie widać Gregora. Nie chciałam znowu sytuacji zazdrości.
Wreszcie dotarliśmy do domu. Zimno powoli stawało się nie do zniesienia. Na szczęście Maciek ocieplał mi rękę, a jego dotyk powodował, że ciało się ocieplało.
Rozebraliśmy się i poszliśmy do salonu. Maciek usiadł na kanapie, a obok ja. Wzięłam koc i przykryliśmy się nim. Rozmawialiśmy o wszystkim. O małych tajemnicach, wspomnieniach z dzieciństwa, marzeniach, planach. Dosłownie o wszystkim.
Jak poczułam, że jest mi już cieplej, poszłam do kuchni i wyjęłam wino i lampki. Wróciłam do niego i zaprowadziłam na górę. Usiedliśmy na moim łóżku, otworzył wino, a ja włączyłam cicho muzykę.
Położyłam się wygodnie na łóżku, w ręku trzymałam lampkę z winem. Maciek też leżał gdzieś obok mnie i ciągle rozmawialiśmy. Wreszcie zaczął rozmowę o naszej przyszłości.
- Chciałbym, żebyśmy nie przestali się przyjaźnić. Nigdy. - złapał mnie za dłoń i mocno ścisnął
- Myślisz, że to jest przyjaźń? Tylko przyjaźń?
- Kochanie, wszystko w swoim czasie. Myślę, że nie jesteśmy gotowi na coś więcej. Chciałbym, żeby wszystko dobrze się potoczyło, ale to przyjdzie samo. Poczekamy?
- Jeśli mogę czekać z Tobą, to oczywiście. - uśmiechnęłam się i wypiłam kolejny łyk wina
Dawno nie wypiłam aż tyle z inną osobą. Pić samej to co innnego, niż z kimś. Będąc samą, nie ponosisz odpowiedzialności za wypowiedziane słowa.
Skończyliśmy całą butelkę, położyłam się, żeby było wygodniej. Maciek też to zrobił i podniósł moją głowę i położył na swoim torsie. Głowa podnosiła mi się i opadała w rytm oddychania skoczka. Czułam jego mięśnie, rozluźnione.
Przegadaliśmy chyba o wszystkim co możliwe. Całkowicie wyczerpaliśmy tematy. Choć za pewne za kilka minut ktoś by coś dopowiedział i rozmowa by się znowu rozkręciła. Doskonale się nam rozmawiało, mogłabym z nim przegadać ze sto nocy.
Poczułam, że Maciek się podnosi. Następnie schylił się nad mną. Czułam jego oddech na mojej twarzy. Pachniał winem, ale pachniał seksownie. Czułam, że robi mi się coraz bardziej gorąco. Może to był skutek lekkiego upojenia alkoholem, albo reakcja na jego zamiary. Wiedziałam, co za chwilę się stanie i Wy też pewnie wiecie.
Jedną dłonią dotknął mojego policzka, muskał go palcami, zamknęłam oczy. Po chwili zbliżył się jeszcze bardziej, a mnie podciągnął, żebym siedziała wyżej. Zamknął oczy tak jak ja i musnął moje usta swoimi.
Czekał jakby na pozwolenie, więc ja odwzajemniłam pocałunek. Wdałam w to wszystkie swoje emocje, które we mnie siedziały. On także próbował, żebyśmy pamiętali to jak najlepiej.
Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, jęknęłam cichutko, a on wykorzystał sytuację i wdarł się jezykiem na "moją" stronę.
Przewróciliśmy się na drugą stronę, teraz on był na górze. Był lekki, może i lżejszy niż ja. Po chwili Maciek spwodował, że przewróciliśmy się z powrotem na drugi bok.
Zaprzestaliśmy w tym samym momencie, położyliśmy się z małą odległością od siebie. Mieliśmy urywany oddech, to było szalone i szybkie.
Zanim uspokoiliśmy oddech, wyszłam z łóżka i zdjęłam sukienkę. Nie miałam na celu uwodzenie Maćka, chciałam się tylko przebrać. Na bieliznę nałożyłam piżamę i z porotem wskoczyłam do łóżka. Ucieszyłam się na myśl, że dobrze, że nałożyłam nową bieliznę.
Powoli odpływałam, dlatego specjalnie przybliżyłam się do Maćka, a on objął mnie ramieniem. Wygodnie mi się tak leżało, na dodatek tak blisko niego.
Zasypiałam już, kiedy poczułam na czole kolejny pocałunek. Czuły, dający poczucie bezpieczeństwa całusek. Uśmiechnęłam się pod nosem, a po chwili usłyszałam :
- Jeśli pomożemy losowi, przyspieszymy przyjście naszej miłości. To kwestia kilku dni. Dobranoc Nicole.
Nie odpowiedziałam, Kot myślał, że już zasnęłam. Pomyślałam tylko, że to był wspaniały dzień i że czuję, że coraz bardziej go kocham.
Wkrótce później zasnęłam w ramionach skoczka.
_________________________________________________________________________________
Popatrzyłam na nich, byli zmieszani. Udawali, że to, o czym rozmawiali, wcale nie było o mnie. Mama spojrzała na mnie, w jej oczach był ból. I wtedy uświadomiłam sobie, że zamykając się w pokoju, myśląc tylko o tym dzień w dzień, raniłam bardziej ją, niż siebie. Kocha mnie i pokazywała to na każdym kroku. Ale ja odrzuciłam ich od siebie, tak samo i Thomasa. Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić.
Rodzice nie odezwali się do mnie ani słowem. Z jednej strony pasowało mi to, ale czułam się z tym źle. Bałam się spojrzeć na tatę. Zawsze denerwował się, gdy nie odzywałam się do nich lub źle się zachowywałam. Teraz też miał prawo, żeby być wkurzonym. Mocno wkurzonym.
Wsypałam do miski płatków i wzięłam mleko. Usiadłam między rodzicami, ale nie miałam odwagi, żeby podnieść głowę i spojrzeć na nich.
W kuchni panowała cisza, słychać było tylko, jak spożywam śniadanie. Czułam jak rodzice wpatrują się we mnie. Pojawiły mi się łzy w oczach. Wiedziałam, że bardzo ich zraniłam, kochali mnie nad życie.
Wreszcie mama nie wytrzymała i złapała mnie za rękę. Ośmieliłam się spojrzeć na nią. Uśmiechnęła się, w jej gestach widać było bezgraniczną miłość. Ścisnęła mi mocniej rękę, a ja uśmiechnęłam się. Nie wymuszałam tego, uśmiech sam pojawił się na twarzy.
Spojrzałam na tatę. W jego oczach widziałam złość. Jak zwykle. Ale również złapał mnie za rękę, a jego wzrok złagodniał.
Siedzieliśmy tak, nic nie mówiąc. Wreszcie mama spojrzała na zegarek i zerwała się od stołu. Zaczęła ogarniać się do pracy, a tata też wstał. Dziś miał wolny dzień, ale czuł się za bardzo onieśmielony, żeby siedzieć tylko ze mną i trzymać się za ręce. Wstał od stołu i włączył telewizor.
Popatrzyłam na niego smutno, zawsze nie lubił przebywać w towarzystwie. Na każdej imprezie rodzinnej wymykał się wcześniej, udając ból głowy albo inne dolegliwości. Nigdy nie wiedziałam, o czym możemy porozmawiać i sam nie zaczynał rozmów. Wolał samotne oglądanie meczu, czy filmu od rozmowy z nami, wspólnego spędzania czasu.
Jednak mimo to, kocham go. Wychował mnie razem z mamą. Pokazał, co trzeba robić, żeby być dobrym człowiekiem. I mimo tego, ile błędów popełniam, mam nadzieję, że jest ze mnie dumny.
Weszłam na górę, jeszcze tylko ostatni raz na nich spojrzałam. Wyglądali, jakby nic się nie wydarzyło, jakby już zapomnieli o tym, co im zrobiłam.
Usiadłam na łóżku i przeczytałam sms od Thomasa.
Co się dzieje kochana? Martwię się. Nie odzywasz się już tak długo, nie odbierasz. Proszę Cię, powiedz mi co Ci jest. Wzięłaś urlop w pracy, bo jesteś chora. Mam nadzieję, że nic poważnego. Na prawdę Cię proszę, odezwij się do mnie, Nico. :*
Poczułam narastającą gulę w gardle, ręce zaczęły mi się lekko trząść. Martwił się o mnie, nawet bardzo. Kocha mnie i pokazuje to ciągle, a ja go odrzucam. Jest Bogu ducha winny, a ja powoduję, że się martwi, denerwuje.
Wybrałam jego numer i usłyszałam sygnał połączenia.
Spojrzałam w lustro, musiałam coś ze sobą zrobić. Umówiłam się z Thomasem za niecałe dwie godziny.
Umyłam twarz i nałożyłam krem. Dodatkowo zrobiłam maseczkę i położyłam ogórki, żeby pozbyć się worków pod oczami.
Wreszcie byłam gotowa i mogłam wyjść. Jeszcze tylko weszłam do salonu. Tata jak zwykle siedział prze telewizorem, samotnie. Mama była w pracy, więc podeszłam do taty i powiedziałam, że idę się przejść z Thomim.
- Oczywiście, idź Nico. Przyda Ci się trochę powietrza, po trzech dniach spędzonych w domu.
Uśmiechnęłam się i wyszłam na dwór. Już niemal zapomniałam, że jest aż tak zimno.
Przed bramką czekał Thomas. Jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha.
Podeszłam nieśmiało, zła na siebie, że go tak ignorowałam. Myślałam, że będzie zły, bo podczas rozmowy przez telefon, wydawał się być taki. Jednak myliłam się, bo podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. Znowu poczułam, że mogę mu ufać, że jest moim najlepszym bratem i przyjacielem.
Nie chciałam go puścić, wydawało mi się, że staliśmy tak przez wieczność.
Wreszcie ruszyliśmy przed siebie, przez chwilę nic nie mówiliśmy. Ale nie stresowało nas to. Nie chciałam rozmawiać na razie o tym, co się ze mną działo.
Po jakimś czasie, w parku, Thomas odezwał się pierwszy.
- Nicole, wiem, że nie chcesz ze mną na razie rozmawiać o tym, co się stało. - O jaa, czyta mi w myślach, kochany. Rozumiemy się bez słów. - Ale, jeśli będziesz chciała już to ze mną przegadać, to wal śmiało. Wiesz przecież, że na pewno Ci doradzę.
Uśmiechnęłam się ciepło i złapałam go za ramię. Pokiwałam głową w odpowiedzi, a później rozmawialiśmy już bez żadnych przeszkód.
Siedząc na ławce w parku i pijąc gorącą kawę, zobaczyliśmy Gregora. On też nas zobaczył, pomachał i skierował się w naszą stronę.
Po chwili dosiadł się do nas, uśmiechnął się do mnie po gregorowemu i chciał mnie schować w ramionach. Odsunęłam się jednak i pokręciłam głową.
- Przepraszam, zarażam. - wykręciłam się i uśmiechnęłam lekko
Przytaknął i wdał się w krótką rozmowę z Thomasem.
Spojrzałam na telefon, nie było jeszcze żadnego sms-a. 3 godziny temu rozmawiałam z Maćkiem, jakby miał lot od razu po naszej rozmowie, już by był w Austrii..
Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl, że być może się z nim niedługo zobaczę. Ale także ogarnęła mnie lekka panika. Bałam się rozmowy z nim. Nie chciałam się z nim kłócić. Nie raz mnie wkurzał, mimo to, coś mnie do niego ciągnęło. Było w nim coś intrygującego. Coś, co chciałam lepiej poznać.
Wreszcie Gregor odezwał się do mnie :
- A Ty gdzie się tak urządziłaś? Huh?
- Na konkursie było zimno, ale to tylko przeziębienie. Ale spokojnie, w Lillehammer będę. Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. - uśmiechnęłam się
Tak łatwo mi się skłamało, a Gregor nawet się nie ogarnął z tym. Nie chciałam mówić dla Gregora, że skłamałam. Wtedy zaczęło by się przesłuchanie : czemu, przez kogo itp. O niczym nie wiedział Thomas, więc Gregor nie powinien tym bardziej.
Przegadaliśmy na ławce może godzinę, w końcu Schlieri zerwał się z ławki. Miał przerażoną minę, jakby ducha zobaczył.
- O jaa! Zapomniałem! Przecież ja szedłem na spotkanie! Spóźnię się! Co o mnie pomyśli?! - szybko zbierał swoje rzeczy z ławki
- Ale z kim miałeś się spotkać? - zapytałam
Nie odpowiedział nic, tylko nadal dramatyzował, że się spóźnił. Klepnęłam go lekko w ramię i wtedy odwrócił się w moją stronę i spojrzał pytająco w oczy.
- Pytałam, gdzie się tak śpieszyłeś? - powtórzyłam
- Mam spotkanie. Z fotografem. Miałem mieć niedługo sesję. Ale przecież Marco nawet do mnie nie zadzwonił. - wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na ekran - Jasne, telefon mi się rozładował. Ehh. - westchnął - I już po sesji. - spojrzał w dół
Ledwo powstrzymałam się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Gregor na sesji foto? Haha. Nie uwierzę, póki nie zobaczę.
Spojrzałam na Thomasa, chyba pomyślał to samo, bo uśmiechał się pod nosem i wyraźnie powstrzymywał się od śmiechu.
My tu się próbowaliśmy nie śmiać, a biedny Gregor na prawdę się martwił tym, że się spóźnił na sesję zdjęciową.
W końcu postanowiliśmy, że odprowadzimy Gregora do kawiarni, gdzie miał się spotkać z fotografem. Zadzwonił z mojego telefonu do niego i wyjaśnił całą sytuację. Już miał zablokować telefon gdy spojrzał na ekran.
- Śliczna tapeta. - powiedział oschle
Zaczerwieniłam się bardzo i zabrałam telefon od skoczka. Nie odpowiedziałam mu nic, co byłoby na tyle sensowne, żeby odgryźć się dla Gregora.
Idąc w stronę, gdzie mieliśmy się spotkać z Marco'iem, nie odezwałam się ani słowem. Mogłam już zmienić to zdjęcie. Mogłam usunąć. Zmieniłam się już i to, że mam Maćka na tapecie jest żałosne. Na poziomie podstawówki. Może i jest przystojny, ale nie znaczy, że mam mieć go na ekranie. Jedna wpadka mogła wystarczyć. Nie dość, że Maciek zobaczył siebie na ekranie mojego telefonu, to jeszcze Gregor...
Wracając razem z Thomasem do domu, czekałam na sms od Maćka. Rozmawialiśmy właśnie o sesji Gregora i nie mogliśmy przestać się śmiać z jego pomysłu. Nie wyobrażaliśmy sobie jego na okładkach magazynu lub w gazecie dla nastolatek.
Będąc już w domu, przyszedł do mnie sms. Wiadomo od kogo.
Jestem już prawie na miejscu. Za 20 minut lądowanie. Jakbyś mogła podjechać na lotnisko, byłbym wdzięczny. Nawet bardzo, bo nie znam tego miasta.
Uśmiechnęłam się szeroko i sprawdziłam, czy w domu są rodzice. Salon był pusty, kuchnia też. Krzyknęłam imię taty, bo mama to na 100% jeszcze była w pracy. Odpowiedziała mi cisza.
Weszłam do kuchni. Zobaczyłam na lodówce kartkę : Pojechałem do moich rodziców. Myślę, że dziś u nich przenocuję. Przepraszam. Tata.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i podskoczyłam z radości. Szybko ogarnęłam cały dom i sprawdziłam zawartość lodówki i baryka z alkoholem.
Przebrałam się w małą czarną i zrobiłam mocniejszy makijaż. Zadzwoniłam po taxi i już jechałam na lotnisko.
Miałam czas, żeby wszystko przemyśleć i właśnie wtedy ogarnął mnie lęk. Co jeśli on nie przyjechał, żeby się pogodzić, tylko chciał wyjaśnić wszystko i zakończyć znajomość? Jak się zachowamy, jak się spotkamy? Czy będzie chciał pójść do mnie do domu?
Z zamyślenia obudził mnie widok lotniska. Szybko zapłaciłam taksówkarzowi i wyszłam z samochodu. Dowiedziałam się, gdzie którędy będą szli pasażerowie z Polski i pobiegłam tam. Byłam lekko spóźniona, a nie chciałam się spóźnić jeszcze bardziej, dlatego szybko szłam, można nawet powiedzieć, że biegłam.
Nie mogłam go znaleźć, dlatego napisałam sms. Gdzie jesteś? Przy jakimś obiekcie? Bo nie mogę Cię znaleźć. Wysłałam i właśnie wtedy zobaczyłam go na krzesełku. Był trochę zniecierpliwiony, ale spojrzał na telefon. Uśmiechnął się szeroko pod nosem i spojrzał przed siebie. Wtedy zobaczył mnie i pomachał.
Podeszłam do niego, a on przytulił mnie lekko. Delikatnie spojrzał na mnie od dołu, do góry, a na jego twarzy pojawiło się jakby zadowolenie. Następnie zabrał z sąsiedniego krzesełka bukiet róż. Czerwonych, moich ulubionych. Wręczył mi go, był przy tym bardzo poważny.
- Porozmawiamy o wszystkim w bardziej cichym miejscu. Ale ten bukiet chcę Ci dać już teraz. - powiedział i ponownie mnie przytulił.
- Możemy iść do mnie, jestem sama dziś. Ale ostrzegam, nie mam nic zrobionego do jedzenia. - uśmiechnęłam się szeroko
Maciek nie odpowiedział nic, tylko złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. Wkrótce dorównałam mu tempa i poszliśmy spacerem do domu. Przynajmniej taki był plan.
Szliśmy przez starówkę, trochę mu opowiadałam o mieście. Przez cały czas słuchał mnie uważnie, patrzył na wszystko, o czym opowiadam, zadawał pytania. Albo bardzo to go ciekawiło, albo był zainteresowny tym tylko ze względu na moją osobę.
Wreszcie usiedliśmy na ławce, blisko siebie, trochę za blisko. Kątem oka widziałam jak jego klatka porusza się podczas oddychania. Powoli robiło mi się zimno, dlatego postanowiliśmy, że pójdziemy na kolację do restauracji.
Ruszyliśmy szybko, żeby nie przeziębić się. Szliśmy obok siebie, rozmawialiśmy o wszystkim, tylko nie o naszej kłótni.
Nagle Maciek ucichł, nie mówił nic. Widziałam, że bił się z czymś w myślach. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego, a on tylko pokręcił głową. Po chwili, złapał mnie za dłoń. Dopasował ręce, a ja czułam jak ciepło rozpływa się po całym ciele.
Spojrzałam zdziwiona, ale szczęśliwa, najpierw na rękę, później na Maćka. W jego oczach była ulga, ulga, że nie sprzeciwiłam się mu, że chciałam tego samego. Bo przecież chciałam i to bardzo.
Jednego nie chciałam, tego co właśnie nastąpiło. Przed nami pojawił się Gregor. Jego mina powoli rzedła. Już nie był zadowolony z efektów sesji, teraz właśnie zobaczył mnie ze swoim wrogiem.
Zacisnął pięści, właśnie wtedy zaczęłam się modlić, żeby nie przyszło im do głowy się bić w środku miasta
Paparazzi zleciało by się w sekundę. I na dodatek, nie chcę, żeby się bili o mnie.
Maciek puścił moją dłoń, ale po jego minie widziałam, że tak samo jak ja nie chce żadnych sensacji. Nie miał w planach niczego robić dla Gregora.
I właśnie w tym momencie Gregor zbliżył się do mnie, położył ręce po bokach mojej twarzy. Zbliżył się jeszcze bardziej i w tym samym czasie pocałował mnie. Na oczach Maćka. Jak najszybciej się od niego oderwałam, przyłożyłam ręce do jego klatki piersiowej i odepchnęłam.
Podeszłam do Maćka, złapałam za ramię i pociągnęłam za sobą. Nic nie mogło zepsuć nam tego dnia, a na pewno nie Gregor. Nie wtedy, kiedy już się rozkręcaliśmy razem z Maćkiem.
Odwróciłam się, Gregor nadal stał w tym samym miejscu. W jego oczach widniała złość, nawet wściekłość. Miałam już ponownie przekręcić głowę, gdy krzyknął :
- Nie będzie tak łatwo! Ja się nie poddam! Jeszcze zobaczycie, dopnę swego!
Zignorowałam to, ale Maciek się odwrócił. Puścił moją rękę, ale zdążyłam go zatrzymać, żeby nie zrobił niczego głupiego. Pod moją dłonią, położoną na ramieniu, czułam, jak jego mięśnie się rozluźniają. Opanowywał się dzięki mnie.
Ruszyliśmy przed siebie, nie komentując tego wydarzenia. Właściwie, nie mówiliśmy nic. Zaczęłam myśleć, że Polak jest zły, ale właśnie doszliśmy do restauracji.
Puścił moją rękę, otworzył drzwi i przepuścił mnie. Usiedliśmy przy wolnym stoliku, a kelner przyniósł menu.
Zamówiliśmy jedzenie, a teraz piliśmy wino. Skoczek złapał mnie za rękę i ścisnął. Wreszcie zaczął rozmowę, dla której wyjaśnienia, przyjechał.
- Posłuchaj. przed naszą kłótnią, ja rozmawiałem z Gregorem. - zaskoczył mnie - On mi powiedział, że Ty jego całowałaś.
- Co?! Nie! To nie prawda! - wybuchłam, a Maciek przyłożył palec do moich ust, w ten sposób mnie uciszając
- Uwierzyłem mu. Mówiąc to, wyglądał jakby to była prawda. I dlatego na Ciebie tak naskoczyłem.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem. Opowiadał dalej.
- Gdybyś wiedziała, co ja przeżywałem w domu, gdy wróciliśmy z konkursu. Miałem sobie za złe, a nawet siebie znienawidziłem, że tak Ciebie potraktowałem. Zamknąłem się w pokoju, nie odzywałem się do nikogo. - Mhm, mamy ze sobą coś wspólnego. - pomyślałam - Nadal nie wierzę, jak ja mogłem Cię tak nazwać, to nawet nie jest w moim stylu. Nie będę się usprawiedliwiał, że to przez odwołaną drugą serię konkursu, bo to nie jest prawda. Tak na prawdę, pokłóciliśmy się przez Gregora i przez moją łatwowierność i wybuchowość. Dziś zobaczyłem, że skłamał. W tamtym momencie to on natargnął na Ciebie, wymusił pocałunek z Tobą. Myślę, że wtedy było tak samo. Ufam bardziej Ci, niż jemu. Dzień w dzień biłem się z myślami. Chciałem do Ciebie zadzwonić w każdej godzinie. Ale stchórzyłem za każdym razem, gdy już brałem telefon w rękę. Bałem się Twojej reakcji na to, że dzwonię. Bałem się, że mi nigdy nie wybaczysz. A bardzo mi na tym zależy, nie chcę stracić tak wspaniałej kobiety. Zależy mi na Tobie i chcę, żebyś wiedziała to. Wiem, że prawdopodobnie nie zapomnisz mi tego, że nazwałem Cię suką, ale postaraj się na to nie zwracać uwagi. Chciałbym, żebyś razem ze mną tworzyła nowe, lepsze wspomnienia, które zakryją te złe. Żebym mógł opowiadać wnukom o kobiecie, którą kiedyś poznałem. Jaka była dobroduszna, jaka była prześliczna, jakie miałem szczęście, że ją poznałem. W głębi duszy, chciałbym również, żeby to były nasze wspólne wnuki, a ja opowiadałbym im o ich babci, którą kochałbym nad życie. Przepraszam za to, jak mocno Cię zraniłem. Chciałbym, żebyśmy o tym zapomnieli i tworzyli razem nową historię. Codziennie dziękuję losowi, że się poznaliśmy i że jesteś związana ze skokami, co spowodowało naszą rozwijającą się znajomość.
W oczach miałam łzy, ciężko mi było zachować spokój. Ledwo nie płakałam. Maciek miał bardzo poważną minę. Ja słuchałam jego jak zaklęta. Każde jego słowo wnikało do mojego mózgu. Myślę, że mogłabym powtórzyć wszystko, co powiedział.
Nie mogłam nic powiedzieć przez dość długi czas. Nie byłam w stanie. Ciagle miałam oczy pełne łez. Wzruszył mnie tym, co powiedział. W jego słowach widziałam, że mówił to od serca, że nie przygotowywał tej rozmowy w samolocie. Mówił, co pomyślał, mówił prawdę. Byłam w wielkim szoku. Nie chciałam nic mówić, także dlatego, bo wiedziałam, że wtedy rozkleiłabym się na długo.
Wreszcie, gdy Maciek popatrzył na mnie wyczekująco, postanowiłam się odzewać. Złapałam jego rękę i przyłożyłam je do jego policzka. Polak uśmiechnął się i pocałował wierzch mojej dłoni.
- Kocham to, co mi powiedziałeś. Też chciałabym o tym zapomnieć i tworzyć nowe, dobre wspomnienia. Dziękuję, że tu przyleciałeś. Że się poświęciłeś. Warto było odebrać dziś telefon, żeby móc usłyszeć te wszystkie słowa.
Uśmiechnęłam się, następnie go przeprosiłam i wyszłam do toalety. Musiałam się otrząsnąć po jego "przemowie". Spojrzałam na siebie w lustrze. Stałam ze łzami w oczach, uśmiechnięta od ucha do ucha. Pogratulowałam sobie w duchu, że spotkałam tak wyjątkowego mężczyznę. Wciąż ciężko mi było zebrać szczękę z podłogi.
Powróciłam do Maćka, a na stole było nasze zamówione jedzenie. Ciężko mi było jeść, mając stado motylków w brzuchu. Nie chciałam jednak zrobić mu przykrości, więc jadłam powoli.
- Nie smakuje Ci? - zapytał, przerywając spożywanie
- Jestem za bardzo szczęśliwa, żeby jeść. - uśmiechnęłam się
- Zaraz coś na to zaradzimy. - wyszczerzył idealnie białe zęby i podsunął swoje krzesło bliżej mnie
Chwilę później wziął mój widelec i nóż i odkroił kawałek steka. Po chwili przystawił mi to do buzi, a ja posłusznie przegryzłam. Zrobił to po raz kolejny i kolejny, aż "zjedliśmy" go całego. Uśmiechnął się szeroko i sam dokończył swój, zimny już, posiłek.
Maciek postawił mi się, że on sam zapłaci za obiad. Nie chciał się przekupić, więc mu pozwoliłam. Po chwili wyszliśmy z restauracji i skierowaliśmy się do mojego domu. Właśnie wtedy pomyślałam, że czas na kupno własnego mieszkania. Przydałaby mi się prywatność, przecież już sama zarabiam.
Szliśmy znowu za ręce, ukradkiem rozglądałam się, czy nigdzie nie widać Gregora. Nie chciałam znowu sytuacji zazdrości.
Wreszcie dotarliśmy do domu. Zimno powoli stawało się nie do zniesienia. Na szczęście Maciek ocieplał mi rękę, a jego dotyk powodował, że ciało się ocieplało.
Rozebraliśmy się i poszliśmy do salonu. Maciek usiadł na kanapie, a obok ja. Wzięłam koc i przykryliśmy się nim. Rozmawialiśmy o wszystkim. O małych tajemnicach, wspomnieniach z dzieciństwa, marzeniach, planach. Dosłownie o wszystkim.
Jak poczułam, że jest mi już cieplej, poszłam do kuchni i wyjęłam wino i lampki. Wróciłam do niego i zaprowadziłam na górę. Usiedliśmy na moim łóżku, otworzył wino, a ja włączyłam cicho muzykę.
Położyłam się wygodnie na łóżku, w ręku trzymałam lampkę z winem. Maciek też leżał gdzieś obok mnie i ciągle rozmawialiśmy. Wreszcie zaczął rozmowę o naszej przyszłości.
- Chciałbym, żebyśmy nie przestali się przyjaźnić. Nigdy. - złapał mnie za dłoń i mocno ścisnął
- Myślisz, że to jest przyjaźń? Tylko przyjaźń?
- Kochanie, wszystko w swoim czasie. Myślę, że nie jesteśmy gotowi na coś więcej. Chciałbym, żeby wszystko dobrze się potoczyło, ale to przyjdzie samo. Poczekamy?
- Jeśli mogę czekać z Tobą, to oczywiście. - uśmiechnęłam się i wypiłam kolejny łyk wina
Dawno nie wypiłam aż tyle z inną osobą. Pić samej to co innnego, niż z kimś. Będąc samą, nie ponosisz odpowiedzialności za wypowiedziane słowa.
Skończyliśmy całą butelkę, położyłam się, żeby było wygodniej. Maciek też to zrobił i podniósł moją głowę i położył na swoim torsie. Głowa podnosiła mi się i opadała w rytm oddychania skoczka. Czułam jego mięśnie, rozluźnione.
Przegadaliśmy chyba o wszystkim co możliwe. Całkowicie wyczerpaliśmy tematy. Choć za pewne za kilka minut ktoś by coś dopowiedział i rozmowa by się znowu rozkręciła. Doskonale się nam rozmawiało, mogłabym z nim przegadać ze sto nocy.
Poczułam, że Maciek się podnosi. Następnie schylił się nad mną. Czułam jego oddech na mojej twarzy. Pachniał winem, ale pachniał seksownie. Czułam, że robi mi się coraz bardziej gorąco. Może to był skutek lekkiego upojenia alkoholem, albo reakcja na jego zamiary. Wiedziałam, co za chwilę się stanie i Wy też pewnie wiecie.
Jedną dłonią dotknął mojego policzka, muskał go palcami, zamknęłam oczy. Po chwili zbliżył się jeszcze bardziej, a mnie podciągnął, żebym siedziała wyżej. Zamknął oczy tak jak ja i musnął moje usta swoimi.
Czekał jakby na pozwolenie, więc ja odwzajemniłam pocałunek. Wdałam w to wszystkie swoje emocje, które we mnie siedziały. On także próbował, żebyśmy pamiętali to jak najlepiej.
Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, jęknęłam cichutko, a on wykorzystał sytuację i wdarł się jezykiem na "moją" stronę.
Przewróciliśmy się na drugą stronę, teraz on był na górze. Był lekki, może i lżejszy niż ja. Po chwili Maciek spwodował, że przewróciliśmy się z powrotem na drugi bok.
Zaprzestaliśmy w tym samym momencie, położyliśmy się z małą odległością od siebie. Mieliśmy urywany oddech, to było szalone i szybkie.
Zanim uspokoiliśmy oddech, wyszłam z łóżka i zdjęłam sukienkę. Nie miałam na celu uwodzenie Maćka, chciałam się tylko przebrać. Na bieliznę nałożyłam piżamę i z porotem wskoczyłam do łóżka. Ucieszyłam się na myśl, że dobrze, że nałożyłam nową bieliznę.
Powoli odpływałam, dlatego specjalnie przybliżyłam się do Maćka, a on objął mnie ramieniem. Wygodnie mi się tak leżało, na dodatek tak blisko niego.
Zasypiałam już, kiedy poczułam na czole kolejny pocałunek. Czuły, dający poczucie bezpieczeństwa całusek. Uśmiechnęłam się pod nosem, a po chwili usłyszałam :
- Jeśli pomożemy losowi, przyspieszymy przyjście naszej miłości. To kwestia kilku dni. Dobranoc Nicole.
Nie odpowiedziałam, Kot myślał, że już zasnęłam. Pomyślałam tylko, że to był wspaniały dzień i że czuję, że coraz bardziej go kocham.
Wkrótce później zasnęłam w ramionach skoczka.
_________________________________________________________________________________
I baam! Jestem z nowym rozdziałem dzień wcześniej :) Rozdział niemal całkowicie poświęcony Maćkowi i Nicole. Chciałam, żeby wreszcie ich jakoś do siebie przybliżyć.
Przepraszam, że tak długo czekacie na każdy nowy rozdział.
Zbliżają się wakacje. Więc Wam, życzę, żeby się udały w 100000%.
Ja także mam wakacje, więc rozdziały nie zawsze będą długie.
Pod koniec lipca wyjeżdżam na LGP, może kogoś spotkam z moich czytelników? :)
Rozdziały na wakacjach będą się pojawiały nieregularnie, niektóre lepsze, niektóre gorsze. Jak zwykle. Zaś w roku szkolnym, rozdziały będą co 2 tygodnie.
Ale kształcę się powoli pod kierunkiem pisania opisów przeżyć i opowiadania.
Ostatnio czytałam mój pierwszy rozdział i ja sama, na prawdę widzę dużą różnicę.
Ostatnio słyszałam, że moje opowiadanie jest dobre, tylko brak mi rozgłosu. Więc jak możecie, to wiecie co robić... :)
Proszę o komentarze :)
Jeej, tutaj na zegarku już 1:40, a ja się tak rozpisuję...
Miłych Wakacji.
Jak zwykle, możecie mnie znaleźć na asku : http://ask.fm/skokiarr