Czułam, że robi mi się słabo. Usiadłam na trawie, Thomas trzymał mnie ciągle za rękę. Nie mówiliśmy nic. Byłam w totalnym szoku. Nie dałam rady spojrzeć za krzak, gdzie leżał Michael. Jednak wiedziałam, że muszę do niego podejść, coś zrobić. Miałam cichą nadzieję, że on jeszcze żyje, że da się go uratować.
Nie miałam sił płakać, byłam za mocno przerażona.
Po chwili udało mi się wstać i podeszłam do Mitchiego, a za mną Thomas. W jednej chwili w oczach pojawiły się łzy. Parę sekund później siedziałam cała zapłakana. Thomas odszedł od mnie i zadzwonił gdzieś. Po tym, co mówił, domyśliłam się, że dzwonił na pogotowie.
Podeszłam do Michaela bliżej, pochyliłam się nad nim. Przyłożyłam palec do jego szyi i raptem wszystko się we mnie ożywiło. Bowiem czułam puls. On żyje! Był lekko odczuwalny, ale pogotowie niedługo przyjedzie. Podeszłam do Thomasa, powiedziałam mu. Objęliśmy się i razem czekaliśmy na przyjazd pogotowia i policji.
Przez około 10 minut, które dla mnie trwały wieczność, stałam wtulona w Thomasa. Ciągle płakałam. Oni go niemal zabili. Przecież to cud, że on żyje. Ale ci faceci, nie pożyją już długo... Obiecuję to sobie i wszystkim. Nareszcie przyjechali. Nie byłam w stanie im nic powiedzieć, tylko zabrali go, a my wzięliśmy taxi. Byłam ciągle w osłupieniu. Nie mogłam uwierzyć, że to się działo.
Jakiś czas później przyjechaliśmy pod same drzwi szpitala. Szybko pobiegliśmy gdzie skierowano nas w recepcji. Byłam nadal w szpilkach, więc zdjęłam je wbiegając po schodach. Przybiegliśmy pod samą salę operacyjną. Dopiero teraz mieliśmy czas, żeby usiąść i przemyśleć to. Thomas poszedł nam po kawę, a ja siedziałam sama, do czasu, aż nie przyszli jego rodzice.
- Co się stało z moim Mitchim? - zapytała zapłakana mama
Nie odpowiedziałam, pokazałam tylko coś, co mogło przypominać znak, że nie wiem. Musiało wyglądać to śmiesznie, ale nikomu do śmiechu nie było. Nie chciałam nikomu przeszkadzać, więc wstałam i podeszłam do wyjścia. Nagle jego mama poderwała się, podeszła do mnie i mocno przytuliła. Wyszeptała "Dziękuję" i znowu zaczęła płakać. Chciałam ją pokrzepić, ale mi też się to nie udało. Odwróciłam się i poszłam do Thomasa.
Usiedliśmy trochę dalej od rodziców Michaela. Thomas objął mnie, a ja zaczęłam po raz kolejny dziś płakać.
- Heej, przestań. Przecież nic nie mogliśmy zrobić. Zabiliby Ciebie i co ja bym sam zrobił, co? Będzie dobrze przecież. - powiedział do mnie brat ocierając łzy z mojego policzka
- Boję się, Thomas - powiedziałam i jeszcze mocniej się rozpłakałam
To była nasza jedyna rozmowa przez cały czas. Wolałam milczeć i samej to przemyśleć, ale wiedziałam, że mam w nim wsparcie.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Podniosłam się i odebrałam. Rozmawiałam z mamą.
- Mamo... Jestem... Daj mi dokończyć i nie drzyj się... Jestem w szpitalu u Michaela... Później Ci powiem, co się stało... Nie martw się, proszę... Nie, mi nic się nie stało... Idź spać... Dobranoc...
Rozłączyłam się i wyłączyłam dźwięk.
Po jakiejś godzinie z sali wyszedł doktor. Szybko do niego wszyscy podbiegliśmy.
- Co z Michaelem, panie doktorze? - zapytała jego mama
- Hmm.. Jest słaby, ale stabilny. Ta doba będzie decydująca.
No tak, typowy tekst doktorów.. pomyślałam.
- Czy możemy się z nim zobaczyć? - zapytałam
- Nie, jeszcze nie. Najwyżej jutro koło południa. Teraz idźcie do domu, przespać się. Pan Michael będzie pod dobrą opieką, nie martwcie się.
Odeszłam z Thomasem, wziął mnie za rękę.
- Ja. Nigdzie. Nie. Idę. - powiedziałam
- No chooodź Nico! Nic to nie da, jak będziesz tu siedzieć.
Poddałam się, pożegnałam się z jego rodzicami i poszliśmy na dół.
W drzwiach spotkaliśmy Gregora. Chciał nas ominąć, ale zatorowałam mu drogę. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam z powrotem na dwór.
- Co Ty zrobiłeś?! Jak mogłeś?!
- Ale o co Ci chodzi?
- Przez Ciebie Michael prawie nie umarł!
- Co Ty wymyślasz?
- Teraz się nie tłumacz! Widzieliśmy wszystko!
- Nico, uspokój się. - wtrącił się Morgi
- Nie, zostaw mnie. Muszę. - odpowiedziałam mu
- Słuchaj Nico. Ja mu tylko chciałem pokazać, że nie warto ze mną zadzierać, a Ci ludzie co go prawie zabili, ja ich nie znam. - powiedział Gregor
- Nie wierzę Ci! - krzyknęłam
Gregor podszedł do mnie i pocałował mnie w usta. Był agresywny, ale nie próbowałam się nawet wyrywać. Po chwili oderwał się, odwrócił i poszedł do szpitala. Stałam przez jakiś czas nie mówiąc nic. Poczułam delikatny dotyk, odwróciłam się. To Thomas pokazywał, że chce już iść do domu. Poszliśmy.
Weszłam do domu i od razu poszłam pod prysznic. Starałam się o niczym nie myśleć. Zmyłam z siebie wszystko. Łącznie z myślami i wspomnieniami z nocy. Położyłam się do łóżka. Wzięłam telefon, żeby podłączyć do ładowania. Zobaczyłam trzy SMS
Co słychać? Mam już czas, chcesz to Skype?
Halo, jesteś?
Co jest? Zła jesteś na mnie, Nicole? Odpisz mi, jeśli zobaczysz te SMS. Martwię się.
Wszystkie były od Mańka. Na dodatek 2 nieodebrane połączenia. Od Gregora i znowu Maćka. Nie miałam sił, żeby jakkolwiek na to zareagować, więc odłożyłam telefon i poszłam spać.
Obudził mnie dzwonek telefonu. Umówiłam się z Thomasem, ściągnęłam się ledwo z łóżka i poszłam się ogarnąć. Po jakichś 30 minutach byłam gotowa. Czekałam tylko na brata. Czekałam, czekałam i się wreszcie doczekałam. Ale niestety, nie jego. Przed moim podwórkiem szedł Gregor, nie zdążyłam się schować niestety.
- O cześć. Idziesz do szpitala? - zapytał, ale nie odpowiedziałam mu. - Co Ty tak się chowasz? Nicole, halo, nie mam do Ciebie żadnego żalu, że mnie całowałaś!
- Co? Jak śmiesz? Ty nie masz do mnie żadnego żalu? Gregor! To Ty przyczyniłeś się temu wypadkowi! I Ty mi tu mówisz, że nie masz żalu do mnie? To ja go mam do Ciebie! Wykorzystałeś mnie, bezbronną kobietę! Przez Ciebie niemal zginął Michael! - odpowiedziałam mu, ale nadal nie mogłam uwierzyć, jak mocno Gregor jest w sobie zakochany. Narcyz.
Skoczek nic nie odpowiedział, tylko popatrzył na mnie. Widziałam, że wahał się, czy ma iść sam, ale postanowił zostać. Po chwili, na szczęście, przyszedł Thomas.
- Sorki za spóźnienie, Nicole. - podszedł do mnie i pocałował w policzek
Gregora totalnie zignorował, nie zdziwiło mnie to za bardzo. Gregor też nic nie powiedział, zmierzył go tylko wzrokiem.
Po chwili ruszyliśmy. Przez całą drogę trwała cisza, ale nikogo nie krępowała. Nikt nie miał ochoty nic mówić, nie było żadnego wspólnego tematu na ten moment.
Przy szpitalu przyspieszyłam. Chciałam być tam pierwsza. Wbiegłam po schodkach i skierowałam się na OIOM. Leżał tam, a obok niego siedzieli jego rodzice. Usiadłam na krześle przy sali. Niedługo potem przyszedł Thomas, później Gregor. Usiedli koło mnie.
Czekaliśmy w spokoju, aż będziemy mogli do niego wejść. Usłyszałam czyjeś kroki, chwilę później zobaczyłam cały nasz team. Nie rozmawiali jak zawsze, nie śmieli się, to nie było w ich stylu. Popatrzyli na mnie pokrzepiająco i usiedli spokojnie. Następnie od Michaela wyszli jego rodzice. Podniosłam się, popatrzyłam na nich. Widziałam w ich oczach ulgę, małe szczęście. Podeszłam do nich, przytuliłam jego matkę. Gdy wchodziłam już do Mitchiego, zobaczyłam katem oka zbliżających się do nich policjantów. No tak, przesłuchania. - pomyślałam.
Od razu jak podeszłam do przyjaciela, łzy pojawiły mi się w oczach.
- Jezuu, Michael, tak bardzo się bałam o Ciebie! - przytuliłam go mocno i zaczęłam płakać
- Nie zostawiłbym Ciebie bez opieki, kochana. - otarł mi łzy i pokazał, żebym usiadła na krzesło
Zrobiłam to, ale ciągle trzymałam jego rękę. Nie mogłam mu pozwolić, żeby znowu mnie tak straszył.
Przez cały czas rozmawialiśmy o wszystkim, byle tylko nie o wypadku. Po dość długim czasie, wstałam i pożegnałam się z Michaelem. Zmierzałam już, żeby wyjść. W ostatniej chwili usłyszałam cichy głos z łóżka:
- Nicole, Ty widziałaś oczywiście kto to?
Pokiwałam głową, usłyszałam, że odetchnął z ulgą i wyszłam. Thomas się podniósł i podszedł do mnie:
- Przesłuchiwali mnie już. Zaraz będziesz Ty, jak zobaczą, że wyszłaś. - szepnął mi do ucha, uścisnął ramię i poszedł do Mitchiego.
Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do policjantki. Odeszłyśmy dalej. Powiedziałam jej wszystko, co widziałam. Chciałam ukarać jakoś tych facetów. Powiedziałam wszystko, oprócz tego, że Gregor najpierw pobił Michaela. I przyczynił się do prawie śmiertelnego wypadku.
Wyszłam ze szpitala, jeszcze tylko podeszłam do sali Michaela, ale nikogo tam już nie zastałam. Nastawiłam już się na samotne wracanie, ale przy wyjściu czekał na mnie wysoki blondyn. Jasne, Gregor. A czego ja się mogłam spodziewać?... Chciałam go ominąć, ale dosłownie stał mi na drodze:
- Powiedziałaś, że pobiłem go?
- Zostaw mnie. - chciałam go ominąć
- Stój. Powiedziałaś?
- Dowiesz się w swoim czasie. - powiedziałam i poszłam
Gregor stał w miejscu przez kilkanaście sekund, ale dogonił mnie i szedł w tym samym tempie.
- Jeśli powiedziałaś to...
- To co? Mnie też pobijesz?
Znowu nie odpowiedział, tylko szedł ze mną. W końcu doszliśmy do naszej ulicy, a rozmowa nie kleiła nam się w ogóle.
Pokiwałam mu głową na pożegnanie i weszłam do domu. Rozebrałam się i zjadłam obiad z rodzicami. Długo rozmawialiśmy na temat Michaela. Gdy temat się wyczerpał, wstałam i poszłam do pokoju swojego. Włączyłam laptopa. Nie weszłam na Skype, nie miałam ochoty nawet rozmawiać z Maćkiem. Włączyłam sobie film. Jak zwykle, dobry melodramat. Przyszykowałam sobie pudełko chusteczek i usłyszałam dźwięk SMS
Żyjesz tam?
Od Maćka, tak jak myślałam.
Żyję, nic się nie stało wczoraj. Miałam strasznie ciężki dzień i nie, nie jestem na Ciebie w żaden sposób zła. Ale dziś też nie porozmawiamy, przepraszam.
Położyłam się, zaczęłam oglądać. Chwilę później zadzwonił do mnie Thomas:
- Cześć, cześć. - zaczął
- Cześć.
- Jak przesłuchanie?
- Powiedziałam wszystko, muszą znaleźć tych facetów. Jeśli nie, to sama ich znajdę, mam nadzieję, że mi pomożesz?
- Jasne. Też im powiedziałem wszystko, co widziałem. Oprócz jednego...
- ...Że Gregor go pobił? Ja też nie. Nie umiałam, w końcu to mój kolega.
- Mój przyjaciel, nie miałem sumienia.
- No widzisz, a ja wracałam z nim do domu. I pytał mnie czy oskarżyłam jego.
- Będzie musiał nam się jakoś odwdzięczyć. Dobrze, ja kończę już. Miłego wieczorku Nicole.
- Do jutra
Rozłączyłam się i czekał na mnie SMS od 'Skarba'
Co się stało Nicole? Gdzie Twoja radość?
Nie odpisywałam mu przez jakiś czas. Musiałam się zastanowić, czy mogę mu zaufać i napisać o zaistniałej sytuacji, czy nie. Wzięłam telefon i napisałam szybko, żeby nie zmienić decyzji w ostatniej chwili.
Michael, mój przyjaciel, miał wypadek. Ciężki wypadek. Niemal śmiertelny. Więc już wiesz, czemu.
Powróciłam do filmu, ale musiałam włączyć go od początku, bo oczywiście, nic nie rozumiałam. Obejrzałam już jakieś 30 minut filmu, gdy telefon znowu dał o sobie znać. A razem z nim, Maciek.
Ten Michael? :o Mogę Ci jakoś pomóc?
Odpisałam od razu:
Nie, nie da się. Jak na razie pomaga mi dobry dramat.
A film leciał.. Trudno, oglądałam dalej. W końcu doszło do mojej ulubionej sceny, zaczęło się dziać. A ja zaczęłam płakać. Wszystko już się rozwijało, gdy Maciek napisał
O, widzisz, też lubię takie filmy. Kiedyś może będziemy je oglądać razem. Dobranoc.
Przeczytałam to i pomyślałam tylko, że nie muszę odpisywać mu. Zagłębiłam się dalej w film, kompletnie nie zareagowałam na jego wyrażenie - KIEDYŚ może będziemy je oglądać RAZEM.
Film wywołał w mnie odpowiednie emocje. Płakałam, jak nigdy. I przyznam, pomogło mi to.
Zebrałam się z łóżka i poszłam do łazienki. Tym razem wzięłam długą kąpiel w wannie. Chciałam się zrelaksować, więc włączyłam sobie ulubioną muzykę. Czas leciał szybko, tak samo szybko, jak spadała temperatura wody. Zrobiło mi się zimno, więc szybko zmyłam pianę z włosów i wyszłam z wanny. Otuliłam się ciepłym ręcznikiem, później włożyłam szlafrok. Było jeszcze wcześnie, ale byłam bardzo zmęczona. Poszłam spać.
Obudziłam się późno, zdecydowanie za późno. A u mnie nie jest to częsty przypadek. Szybko zjadłam śniadanie, ubrałam się w dresy i wybiegłam na dwór. Jeszcze tylko wróciłam się do pokoju po karty skoczków, bo od razu ze szpitala, miałam biec do Michaela. Zrobiłam mini rozgrzewkę i pobiegłam do szpitala. Ominęły mnie korki, gdybym jechała autobusem. A za to dostałam dużo spojrzeń kierowanych na mnie przez płeć przeciwną. Po około 15 minutach byłam na miejscu, jeszcze tylko zabiegłam do łazienki. Opanowałam się, uspokoiłam oddech.
Poszłam do Michaela, nie było u niego nikogo. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, żartowaliśmy, jak zwykle. Chwilę później przyszedł doktor. Pokazałam dla Michaela, że za chwilę wrócę i poszłam za doktorem.
- Przepraszam, i co z Michaelem?
- Jest w dobrym stanie. Wyjęliśmy kulę. Ma szczęście, że się nie wykrwawił, że kula nie zaszła za daleko, że karetka przyjechała szybko.
- Uff... Na szczęście. Dziękuję bardzo. A kiedy będzie mógł wyjść już z szpitala?
- To nie mi należą się podziękowania. To chyba Ty i Twój kolega, zadzwoniliście szybko po karetkę? I to Wy widzieliście wszystko? A co do wypisu... To myślę, że już pod koniec tygodnia będzie mógł wyjść. Ale, niestety, skakać to już w tym sezonie raczej nie będzie mógł. Chyba, że polepszy mu się, będzie dobrze w rehabilitacji, wszystko dobrze się zrośnie.
- Dziękuję.
Wróciłam do Michaela, powiedziałam mu, że przy końcu tygodnia, będzie już w domu. Ale nie powiedziałam, że do skoków pewnie nie wróci już w tym sezonie. Nie miałam serca, żeby mu powiedzieć. Widziałam jak się cieszy, że niedługo będzie w domu.
Jakiś czas później, pożegnałam się z nim i wybiegłam z szpitala. Teraz czekała mnie dłuższa trasa. Ale cieszyłam się, bo wreszcie nastały dobre wiadomości.
Na trening przybiegłam na czas, a już myślałam, że się spóźnię. W sali byli wszyscy. Powiedziałam im o losach naszego Michaela i przeszliśmy do krótkiego treningu. Dosłownie krótkiego, bo trwał 30 minut. Od razu po nim poszliśmy wszyscy do sauny. Było przyjemnie ciepło. Ale nikt nadal się nie odzywał. Ja też nie miałam zamiaru tego zaprzestać.
Do domu wracałam jak zwykle z Gregorem.
- Dziękuję, że nic nie powiedziałaś
- Nie ma za co. Nie umiałam
- Przepraszam Cię, mam nadzieję, że mi wybaczysz, to co zrobiłem.
- Może kiedyś przyjdzie taki czas.
- Nicole, proszę, nie skreślaj mnie.
- ...
- Bo.. Bo ja.. Bo ja na prawdę Cię kocham. I wiem, że Ty mnie nie, ale nie zamierzam rezygnować, przykro mi. Jeśli będzie trzeba, poradzę sobie i z Tobą i z tym Polaczkiem, tym Maćkiem.
- Miło wiedzieć o Twoich zamiarach. Tylko go nie pobij. Dobranoc.
Wyprzedziłam go i weszłam do domu. Nie miałam sił, żeby się z nim pożegnać, ani spojrzeć w twarz.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, za taki krótki rozdział :( Powodzeniaa :* Miłej majówki :)
I proszę, po przeczytaniu, zostaw komentarz, nawet ten negatywny. Daje to takiego kopa, nawet sobie tego pewnie nie wyobrażacie. Więc :
CZYTASZ = ZOSTAW KOMENTARZ PO SOBIE
Kocham noo <3 Cudowny rozdział i Michael żyje! Czekam na kolejny, uwielbiam! :*
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję ♥
UsuńNo żyje :)
Długo trzeba będzie czekać na kolejny rozdział? ;)
UsuńNie wiem, zależy jak będzie z wolnym czasem i weną.
UsuńAle na majówkę można powiedzieć, że nie mam żadnych planów, więc nie zostaje nic, niż pisać :)
Uffff, Michael na szczęście żyje i ma się całkiem dobrze, skoro za kilka dni będzie mógł już wyjść ze szpitala, a z czasem na pewno wróci do skakania na najwyższym swoim poziomie!
OdpowiedzUsuńZ Maćkiem to nigdy nie może się dogadać Nicole w sprawie tej rozmowy przez Skype'a. To jemu nie pasowało, teraz ona miała ciężki okres w życiu i też nie. Mam nadzieję, że kiedyś w końcu pogadają i to nie tylko przez sms-y. A co do nich właśnie to Kot się przypadkiem nie zapędza za bardzo? "O, widzisz, też lubię takie filmy. Kiedyś może będziemy je oglądać razem. Dobranoc." - RAZEM? Czy ona ma co do nie jakieś plany, czy co? Bo tak to właśnie odbieram. No, a ja chcę, żeby ona była z Gregorkiem, a nie Maćkiem!
Schlierenzauer jak widać również nie próżnuje. Powiedział jej, że ją kocha! ^o^ Lecz Nicole nie jest do niego przekonana i nic z tego, Schlieri. Mimo to, Ty wiesz, że ja trzymam za nich kciuki!
Wiem, że trzymasz :)
UsuńŻyje, za baardzo go lubię, żebym mogła go uśmiercić
Dziękuję za komentarz ♥
Jak dobrze, ze Michi zyje ufff...
OdpowiedzUsuńTym Polaczkiem, hahaha, rozbawiło mnie to xd
czekam na kolejny ;))
Pozdrawiam ;*
Jak już pisałam, nie mogłabym go uśmiercić bo za bardzo go lubie <3
UsuńTeż pozdrawiam :)
I dziękuje za komentarz <3
Rozdział jak zawsze świetny ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :D
Pozdrawiam ;*
Kolejny powoli się pisze.
UsuńDziękuję za komentarz ♥
Też pozdrawiam ;)
Jezu uwielbiam twoj blog czekam na wiencej pozdrawiam :*:*
OdpowiedzUsuńJezu, uwielbiam wasze komentarze <3
UsuńTeż czekam na więcej ;p
pozdrawiam także :*
*_* Superrr *_*
OdpowiedzUsuńDziękuje ♥ *o*
UsuńChcę kolejny rozdział!! *.*
OdpowiedzUsuńMiło mi :) Postaram się szybko dodać. Ale sama wiesz pewnie, szkoła, więc brak czasu. I ja też mam życie prywatne, więc też często nie mam możliwości pisać :/ napiszę niedługo :)
Usuń